czwartek, 17 września 2015

studiowanie inżynierii mechniczno-medycznej

 "Naprawdę idziesz na polibudę? Chcesz być mechanikiem?" Takie pytania zadawali mi bliscy, jak opowiadałam o swoich planach apropo studiów. "Jesteś zbyt delikatna, a może lepiej medycyna albo nauki humanistyczne? - mama zawzięcie widziała mnie, swoją jedyną córkę, w wyjątkowo czystym zawodzie. Jedynie tata siedział uśmiechnięty i dumny jak paw, jak opowiedziałam mu, co chce robić przez całe życie. Pamiętam jak w liceum, co kilka tygodni, przeglądałam strony uczelni w pobliskich miejscowościach i starałam się wybrać coś, co by mnie interesowało. Mój wybór był między geodezją, gospodarką przestrzenną, geografią, protetyką, AKTORSTWEM. Miszmasz zainteresowań. Teraz z perspektywy czasu chyba patrzyłam głownie na fajną nazwę.

 Licealne zainteresowania

Od zawsze lubiłam matmę. Nie byłam niesamowitym uczniem. Przeciętna, raczej w stronę dobrą. Ale matematyka mnie nigdy nie nudziła. Zawsze przed klasówką z chęcią siadałam do zadań i nawet jak czegoś nie rozumiałam, po kilku przykładach z łatwością zaliczałam materiał na ocenę bardzo dobrą. "jak Ty to robisz?". Nie wiem. Tak jak historii nie potrafiłam się nauczyć i zawsze z niechęcią brałam książki do ręki, tak matma była dla mnie prosta i tyle. Ogólnie ja nie potraiłam siedzieć i się uczyć na pamięć czegoś. Zawsze lubiłam interpretować wiersze i czytać ciekawostki geograficzne. Stąd i mój profil w liceum mat-geo. Idealnie się wpasowałam. Przedmioty, których nas najbardziej "cisneli" przychodziły mi z łatwością. A pozostały przedmioty, przy niewielkim nakładzie mojej pracy, zaliczałam na ocenę dobrą. Tyle mi starczało.

Ostateczna decyzja

O inżynierii mechaniczno-medycznej przeczytałam kilka dni po maturze. Bardzo mi się spodobał ten kierunek. Jest na dwóch uczelniach. Super sprawa. Dlaczego? Ponieważ po kilku godzinach matematyki, idę na fizjologię, a później słucham wykładu z mechaniki. Takie urozmaicenie przedmiotów powoduje, że nie masz wrażenie, że cały dzień słuchasz tego samego. Na wydziale mechanicznym większość materiału pokrywa się z materiałem kierunku typowo męskiego MECHATRONIKA. Zaś część medyczna ma dość przyjemną formę. Dla większości osób, przygotowujących się do matury z biologii i chemii, to powtórka materiału. Dużo przedmiotów też ma formę poznania i posłuchania. Cała reszta przedmiotów jest zaliczana w formie testów.


Czy jestem zadowolona z decyzji

Podobno nie powinno się chwalić dnia przed zachodem słońca. Dopiero skończyłam drugi rok. Póki co jestem zadowolona i lubię to połączenie teorii, praktyki, wiedzy medycznej. Na pewno łatwiej byłoby mi gdybym zdawała maturę z biologii i chemii. Ale nie można umieć wszystkiego. Ostatecznie żaden kierunek z geografią nie ujął mnie tak, by go wybrać. Też nie oszukujmy się. Geodezja czy gospodarka przestrzenna staje się coraz mniej opłacalnym zawodem, z powodu coraz większego zainteresowania. A inżynier mechaniki medycznej to dość unikatowy zawód. Przez ten unikatowy charakter, troszkę też i ryzykowny. No cóż, ten kto nie ryzykuje, ten nie wie co traci! :)


Najprostszy przepis na naleśniki z serkiem mascarpone :)

Chyba nie znam osoby, która nie lubi naleśników. Jest to przecież sposób na szybkie i proste śniadanie. Pamiętam jak trzy lata temu miałam okres naleśnikowy. Mogłam je jeść codziennie. Wtedy to nie było takie proste, ponieważ ciasto albo się rozpadało albo naleśniki były zbyt grube. Danie, które wychodziło, niestety nie kwalifikowało się ani na amerykańskie pancake'ów ani na francuskie cieniutkie naleśniki. Po którejś tam próbie poddałam się, oddałam mamie mikser i poprosiłam o zrobienie naleśników. i co? I klapa! Jej też wyszły zbyt grube. Wtedy chyba był półroczny okres pogniewania się na moje ulubione placuszki. W okresie przedświątecznym, jak co roku, pomagam mamie przygotować pyszną Wigilię. Choć troszkę staram się odciążyć mamę w przygotowaniu kolacji i zawsze to ja przygotowuje kilka dań. W gazecie zobaczyłam przepis na rolandki z łososiem...w cieście naleśnikowym. Baardzo sceptycznie podeszłam do tego zadania, ale że przepis wyglądał na banalnie prosty, podjęłam się wyzwania. Pamiętam, że rolandki były przepyszne. Delikatne ciasto cudownie komponowało się wędzonym łososiem i śmietankowym twarożkiem. no i wreszcie wyszły mi idealnie cienkie i delikatne naleśniki! Od tamtego czasu tylko i wyłącznie używam proporcji na ciasto, które było zamieszczone w tamtej gazecie. Teraz się nim z Wami podzielę :)

Ciasto na naleśniki (około 8):
  • 3/4 szklanki mąki tortowej
  • 1/2 szklanki wody (ja używam niegazowaną)
  • 1/2 szklanki mleka
  • 2 jajka
  • łyżka oleju
  • pół łyżeczki soli
Wszystkie składki wsypuje o miski i miksuje, w tym samym czasie rozgrzewam patelnię z jedną łyżeczką oleju.  Czas mojego miksowania odpowiada czasowi rozgrzania patelni.
Moim zdaniem naleśniki są takie jak w najlepszych francuskich restauracjach ! :)

Pomysł na środek z serkiem mascarpone zrodził się przypadkowo. Po ostatniej gościnie, pozostało mi jedno opakowanie w lodówce Stwierdziłam, że będzie to świetny dodatek do naleśników, tym bardziej , że kilka miesięcy wcześniej jadłam takie połączenie w MANEKINIE i wyjątkowo mi smakowało.

Masa z serka mascarpone:
  • 250g serka mascarpone
  • jogurt naturalny 250ml
  • cukier wanilinowy
  • 2 żółtka 
  • łyżka soku z cytryny
Na początku ucieramy żółtka z cukrem, następnie dodajemy powoli serek mascarpone oraz jogurt naturalny. Miksujemy do uzyskania jednolitej masy.

Na gotowe naleśniki kładziemy ok 1,5 łyżki gotowej masy z serka i składamy według uznania.

Dla  lepszego smaku nie mogło u mnie zabraknąć odrobina owoców. Ja wybrałam konfiturę żurawinkową, ale równie przepyszne będzie z dżemem jagodowym czy truskawkom.

Smacznego ! :)


środa, 16 września 2015

Początek #Agata

Witam,

Nazywam się Agata i mam 21 lat (no dobra, dopiero za kilka tygodni :)) Na początku chciałabym opowiedzieć, skąd tak naprawdę wziął się we mnie pomysł by zacząć pisać, publikować teksty. Zacznę więc może od początku, który miał miejsce około 15,17 lat temu. Już wtedy stroiłam się przed lustrem, przebierałam się kilkanaście razy dziennie, podkradałam mamie kosmetyki (zwłaszcza szminki). Byłam typową różową księżniczką. Kilka lat później zaczęłam bardziej na poważnie traktować swój wygląd. Przed zakupem jakiegokolwiek produktu czytałam opinie na jego temat, żeby nie wyrzucić pieniędzy w błoto. I tak wielokrotnie okazywało się, że kosmetyk był bublem i musiałam wydać kolejne kieszonkowe. A że kieszonkowe było niewielkie, a zainteresowanie i potrzeby duże, to zawsze życzyłam sobie na urodziny i święta jakieś urodowe drobiazgi :). Tak naprawdę do teraz chętnie przeszukuję internet w celu znalezienia swojego ideału kosmetycznego. Od kilku lat śledzę blogi, obserwuję kanały na YouTube o tematyce urodowej, modowej, kulinarnej. Zawsze podziwiam kobiety, które testują kosmetyki. I od jakiegoś czasu przeszła mnie myśl.... A może ja też potrafię? Może również i ja zainteresuję grono kobiet, które posiadają podobną cerę, atuty i mankamenty jak ja? Może tu mnie ktoś przeczyta?  Może kogoś zainteresuję?

 Mam nadzieję, że chętnie będziecie tutaj wpadać i opowiadać o swoich różnych doświadczeniach :)
Czekajcie na nowy post niebawem!